czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 2

    Dla mnie świat jest bez sensu. Po co żyć, jak i tak umrzemy. Staram się być grzeczną i ułożoną dziewczyną, ale to nie jestem ja. I choć mam niecałe 175 cm to czuję, że ten świat mnie przerasta, bo tak naprawdę nie wiem kim jestem. Ojciec ma rację, jestem słaba. Czasami mam ochotę iść w cholerę, ale nie wiem którędy. Moje życie zamieniło się w jakiś okropny żart, którego tylko ja nie łapię. Czuję, że żyję w wielkiej mydlanej bańce, która nie chcę pęknąć. Tak właśnie się czuję ...


    Dzisiaj sobota. Nie mam ochoty na nic, nawet na podniesie prawej nogi. Ostatnio bardzo często dopada mnie ten stan. Najchętniej przespałabym cały dzień, przykryta moim miękkim, niebieskim kocykiem w kwiatki. Usłyszałam, że ktoś wchodzi po schodach. 
- Olga, ktoś do ciebie przyszedł. - zobaczyłam w drzwiach Dorotę.
- Kto to? - zapytałam od niechcenia. 
- Koleżanka ze szkoły. Mówi, że macie zrobić projekt na fizykę - gdy to powiedziała od razu się domyśliłam - ale jak się źle czujesz to powiem, żeby przyszła  jutro.
- Nie, niech wejdzie. 
- Jak chcesz - zrobiła minę "to zły pomysł" i zeszła na dół. Za minutę ujrzałam Suzy kładącą się na moim łóżku. 
- Projekt z fizyki? Serio? - zapytałam z rozbawieniem w głosie. 
- Nie patrz tak na mnie, wymyśliłam na poczekaniu. Ta baba jest straszna, patrzyła na mnie jak na kryminalistę. Myślałam już, że za chwilę zadzwoni na policję i karze mnie przeszukać.
- Ona po prostu się o mnie martwi. Jest ze mną od ...- poczułam ukłucie w sercu. Towarzyszyło mi zawsze w takie sytuacji.
- Od śmierci twojej mamy, tak?
- Dokładnie. Czuję się za mnie odpowiedzialna i tyle. 
- Masz taką zbolałą minę, że szkoda na ciebie patrzeć. Chodź - Suzy wstała i pociągnęła mnie za rękę. Dopiero teraz zobaczyłam, że ubrała się inaczej niż zwykle. Bardziej... grzecznie? Miała na sobie sprane dżinsy i zwykłą niebieską bluzę. Wyglądała świetnie, zresztą jak zawsze - słyszałam, że niedaleko stąd jest nowa pizzeria i nie wiem jak ty, ale ja jestem strasznie głodna.
    Knajpa znajdowała się bardzo bliska mostu, właściwie naprzeciwko. Nosiła nazwę "u Freda". "Mało oryginalnie" stwierdziła Suzy. Zajęłyśmy miejsce w rogu sali. Było tam bardzo przytulnie. Ściany były pomalowanie na jasno czerwony kolor, a na każdym stoliku był mały wazonik z jednym kwiatkiem w środku. Oprócz nas, zajęte były jeszcze trzy stoliki. 
- Dzień dobry! Co podać? - za moimi plecami usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam głowę i właśnie go ujrzałam....





Notatka od autora
____________________
Wiem, że jest trochę krótko, ale niestety ;D
Liczę na komentarze, bo chcę wiedzieć jakie jest wasze zdanie.
Podoba się? Obserwacja+komentarz.
Pozdrawiam. 





7 komentarzy:

  1. Nie mogę się doczekać następnego posta :D Specjalnie zakończyłaś w tym momencie, abyśmy musieli czekać, aby dowiedzieć się czyj to był głos?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam tego w planach, ale jakoś tak wyszło ; D

      Usuń
  2. Minusem naszej sytuacji jest to , że możemy się tylko domyślić czyj to głos . Niestety mnie trudno zaskoczyć i domyślam się czyj to głos ,ale ... te informacje zachowam dla siebie ;3 W następnym rozdziale napiszę czy zgadłam (jeśli nie to przyznam się do tego). Czekam na nn !!

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mam niebieski kocyk w kwiatki więc plus dla Ciebie, za odpowiedni wybór kocyka! :D
    Jak zwykle piszesz świetnie, ale czemu tak krótko? :<
    Mam nadzieję, że wkrótce się rozkręci? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha. Ja też mam taki kocyk ; D
      Wiem, że krótko, ale jakoś tak wyszło ; |

      Usuń
  4. To co piszesz wpadło mi w gust i mam zamiar dalej odwiedzać tego bloga, ale proszę o dłuższe rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Spodobało mi się, ale chyba wiem kto to mówi lecz ciekawi mnie co się tam wydarzy.-.-
    Czekam na kolejny..: )

    OdpowiedzUsuń